O ile jeszcze można zrozumieć, że ktoś kradnie z biedy czy głodu, nie do zaakceptowania jest gdy robi to z wygodnictwa, lenistwa, chciwości czy przerostu ambicji.
Do takich czynów uciekają się najczęściej miernoty, przekonane o swej wyjątkowości i skłonne do rozpychania się łokciami w wędrówce na szczyty, których bez wykorzystania cudzych zasług osiągnąć nie potrafią. Przypisują więc je sobie, pomniejszając cudze i starając się wyeliminować lub zdyskredytować tych, którzy w jakiejkolwiek dziedzinie są lepsi.
Przyłapani, tłumaczą się, że nie kradną. Oni tylko "modyfikują".
Modyfikują więc skopiowane teksty, grafikę, skrypty, często pełne serwisy, modyfikują dowody wypłat, tabele, wyliczenia i programy, w poczuciu bezkarności, zasłaniając się przy tym, ze nie naruszają praw autorskich, bo przecież nie są zastrzeżone, gdy nie ma na nie licencji. Dla nich to nie plagiat, dla nich to inspiracja kreatywności.
Często ci sami zresztą złodzieje krzyk wielki podnoszą, gdy ktoś ruszy ich pracę, choćby we fragmencie. Mentalność Kalego...
Internet to swoisty Eden dla złodziejstwa intelektualnego, a granica pomiędzy naśladownictwem a naruszeniem praw autorskich płynna i trudna do wychwycenia.
Przy zastosowaniu przez złodziei dostępnych środków często nie sposób odróżnić kopii od oryginału, a ta sama technologia nie zabezpiecza wystarczająco pracy faktycznych autorów.
W dziedzinie techniki, w której wynalazki czy odkrycia chronione są patentami kradzież nie trudno udowodnić i łatwiej przeciwdziałać.
Trudniej walczyć z przestępstwami w sieci, przy tym często popełniający je nie do końca są świadomi, że je popełniają. Dotyczy to głównie dzieci i młodzieży, często tak oczarowanych cudzą pracą, że nawet nie zastanawiają się, czy skopiować wolno.
Cokolwiek jest wytworem ludzkiej pracy, obojętne, fizycznej czy intelektualnej, jest własnością jej autora. Na pobieranie, przetwarzanie, publikacje należy uzyskać zgodę.
Wykorzystując nawet fragmenty cudzej pracy, należy podać źródło, z którego pochodzą.
Jest to zwykła zasada przyzwoitości.
Nie ma niczego złego w uczeniu się na cudzych pracach, poprzez analizowanie cudzego kodu źródłowego, czy w czerpaniu czyichś pomysłów, przeciwnie, ułatwia to często naukę, pozwala wyłapać własne błędy. Nie ma też niczego złego w zamieszczaniu odsyłaczy do cudzych stron, co spotyka się często w pierwszych witrynach początkujących webmasterów.
W tym przypadku można to uznać za rodzaj reklamy, a jednocześnie za spłatę moralnego długu wdzięczności, jaki się zaciąga korzystając z cudzych doświadczeń.
Nie należy jednak w żadnym wypadku kopiować i wklejać cudzych treści, skryptów i elementów graficznych . Internet jest prawdziwą skarbnicą dla początkujących webmasterów.
Zawiera setki, jeśli nie tysiące miejsc, skąd można pobierać bezpłatnie gotowe wzory, szablony, grafikę, zdjęcia, animacje, czcionki, przyciski, wszystko to, czego można użyć w budowie własnej strony. Dostępne także kursy, porady, całe fora webmasterskie. Naprawę nietrudno znaleźć.
Czy wobec tego należy kraść?
A jednak wciąż spotykamy się z kradzieżą.
O, wielkie sorry.... Z "modyfikacją"
Mówmy więc szczerze, mówmy po dawnemu:
Ktokolwiek kradnie, ten zawżdy złodziejem.
Pięknie czy szpetnie, pomaga czy szkodzi,
Niech będzie, jak chce, a kraść się nie godzi
Ignacy Krasicki
Autorką niniejszego felietonu jest anta,
koniecznie odwiedź
jej stronę!